Mnie znowu sprawy zawodowe rodzieliły z Rodzinką. Tym razem aż pięć dni, na szczęście córka i babcia dały sobię radę i obyło się bez ofiar (o tatę się nie martwię, ten sobie zawsze bajkami poradzi ;) :P).
Ale już do Was wracam i przynoszę wiosnę :).
Miał być post prawie ogrodniczy, chciałam Wam pokazać moją szklarnię, a właściwie słoikarnię, jak ją nazywam. Nie miałam profesjonalnych tacek do wysiewu, ale mam ogromniaste słoiki :). Na próbę do jednego wsypałam trochę ziemi i posiałam lobelię, mikroklimat jak na moje czucie w rękach jest idealny. Chciałam też pokazać jak ten słoik z ziemią się prezentuje, ale jak zrzuciłam zdjęcia na dużym kompie, zmniejszyłam, przeniosłam na pendrive a potem na laptopa okazało się, że jedynym zdjęciem, na którym jest kawałek słoika, jest to:
Musicie mi wierzyć na słowo, a jak coś wykiełkuje to na pewno się podzielę radością :).
Dzisiaj popołudnie spędziłam w towarzystwie pelargoni, zajęłam się dwiema skrzynkami, które przezimowały w chłodnym korytarzu, zrobiłam porządek ze starymi liśćmi, rozsadziłam i nie wiem czy już zacząć nawozić, czy jeszcze jest za wcześnie. Wysadziłam też cebulki hiacyntów do ogródka. Ciepło się zrobiło i niesamowicie cieszy mnie, że mogę coś zrobić przy kwiatach :)).
Jak u Was? Siejecie, sadzicie? Kupujecie gotowe? :)
Moim marzeniem są piękne hortensje, miałam bardzo ładną ale nie wiem czy P. nie udało się mi jej zasuszyć podczas mojego wyjazdu. Zobaczymy później, bo jesienią wkopałam bidulkę do ogrodu. Mojej mamy koleżanka hoduje dla mnie szczepki ze swoich, podobno tak najlepiej się przyjmują, rosną i generalnie są mocniejsze, już nie mogę się doczekać, kiedy posadzę :).
Do torebki papierowej jeszcze wrócę, a tymczasem parę drobiazgów przywiezionych z wojaży ;).
Ciągnie mnie ostatnio jak sroczkę do błyskotek :). Sprawiłam sobie taki pojemniczek, który może być wszystkim - ozdobą sam w sobie, pudełkiem na coś, lampionem na świeczuszkę:
I małą witrynkę ze szkła, z której cieszę się jak dziecko :))).
Od dłuższego już czasu zaglądam do sklepu AgnethaHome i podziwiam cuda, które robi Agnieszka. Oprócz pudełek, lampionów - w zasadzie wszystkiego :) - bardzo podoba mi się ramka na zdjęcia. Zawsze zwlekam z zamówieniem, bo musiałabym jechać do rodziców odebrać, a teraz przypadkiem wpadła mi w ręce ta witrynka i myślę, że z ramką (jak już kupię :) ) będą tworzyć świetny duet :).
Nie wiem czy macie tak czasem, że jakaś rzecz, smak, zapach, dźwięk przywołuje wspomnienia? Mam tak z tego typu zamykaniem, jak tylko je widzę, to przypomina mi się dzieciństwo i dom dziadków, musieli mieć coś podobnego u siebie, ale co - niestety nie wiem, tylko uczucie zostało :).
Tyle zdjęć, wybaczcie, ale cieszę się nią jak nie wiem co :)).
A teraz do torebki :). Jakiś czas temu Ania - Scraperka pokazywała u siebie "le sac en papier", pewnie każdy te torby zna:
(zdjęcie z Pinterest)
A mnie się przypomniało, że w takich torbach moja mama przywozi zdrową mąkę ze młyna ;). I jak tylko wpadła mi w ręce, to zrobiłam swoją le sac ;).
Nie wiem właściwie, czy to w porządku tak się inspirować, ale pomyślałam, że jeśli na potrzeby własne, i korzyści majątkowych czerpać z niej nie będę, to sobie jedną zrobię :). Napis przeniosłam kalką techniczną (ktoś ją jeszcze pamięta? :)), a potem wypełniłam "żelopisem". Torba trochę nadużyta, ale złożyłam już w młynie zamówienie na świeżutką nówkę :D. I jeszcze mogłam wybrać wielkość, hoho :).
Wdzięczny kawałek papieru. I mocny :).
Zaczęłam dzisiaj znowu z przebiśniegami, ale pomyślałam, że już były, pobiegłam więc szybciutko po coś żółtego ;).
A niedługo będzie niebiesko, bo widziałam, że cebulica już wyrosła i są pączki :). Cudnie! :)
I jeszcze coś, bo z Zebrusią rozmawiałyśmy w komentarzach na jej blogu o lampach, a że ja ostatnio kupiłam dwie (pierwsza to Asnen do kuchni), to pokażę na takim zdjęciu roboczym, bo nie stoi jeszcze tam, gdzie ma stać. Nawet po lampie widać, że kocham robić zdjęcia :)).
W domu moje dekoratorskie starania podsumowywane są zazwyczaj tak: biało: szpital, lampa kuchenna: konserwa (córka powiedziała, że wygląda jak miska na zupę, cały tato...), fotel motyl: krzesło na ryby (!aaa), lampa czarna: o, statyw :D. Coś jeszcze było, ale zapomniałam :)). A później - o, jaką fajną lampę kupiłaś. To ta sama? Niemożliwe, tamta (na zdjęciu) wyglądała zupełnie inaczej :D. Eh, mężczyźni :).
To tyle, ale się rozgadałam :D.
Pożegnam się z Wami takim klimatycznym zdjęciem ogródka sąsiada. Wszędzie krokusy :)
Zapraszam też do udziału w candy/konkursach itp. - bardzo fajne dziewczyny przygotowały (zdjęcia i linki po prawej). I aż mi głupio, bo ja kiedyś dużo szyłam (u góry jest taka zakładka "old works"), a teraz nie mam już na to tyle czasu, bo rodzina/praca/dom/ogród/zwierzaki :). Ale że niedługo oficjalnie znowu będę starsza o rok, to przygotuję z tej okazji niespodziankę dla Was :).
Pozdrawiam ciepluchno, słonecznie i miłego właściwie już prawie początku weekendu :))
Buźka! :)