Thursday 26 June 2014

Oh hai, I'm Lola :D

Przyszłam na chwilkę przedstawić Wam najmłodszego członka rodziny :D.



Maleńka Lolcia skradła moje serce swoją wielką walecznością :D. Przyzwyczajona do dwóch kocurów (zostały u rodziców, po 10-ciu latach nie chciałam ich rozdzielać i zawozić w nowe miejsce), które potrafiły odfukać, oprotestować się i nie oddać mojego krzesła :D nie mogę się nadziwić, że kociak może być tak niekłopotliwy :).


Je, śpi, załatwia się do kuwety, walczy z niewidzialnymi wrogami, podgryza nas czasem, ale takie ząbeczki małe to nawet nie czuć, tylko mi się śmiać chce :). I co mi się podoba najbardziej - bardzo głośno mruczy :).




Miło jest wracać do (prawie)pustego domu, w którym czeka na nas kot. Całe życie mieszkaliśmy z jakimiś zwierzakami i dopiero odkąd mamy Lolę poczułam, że przez ten rok mi tego brakowało :).


Dziewczyny, cieszę się, że jeszcze tu zaglądacie. Te wszystkie wyjazdy ostatnio, które lubią się przeciągać  - jak ostatni :) - zabierają naprawdę dużo czasu. Wpadłam po tygodniu do domu, ogródek czekał i płakał:D. Skończyliśmy moja rabatkę, posadziłam resztę roślin. Pozbieram wszystkie zdjęcia i Wam pokażę co mi się udało wyhodować od marca :).
Mieliśmy też trochę formalności do załatwienia, bo kupiliśmy sobie dom :D. A raczej część starego, stuletniego szeregowca, z ładnym kawałkiem ziemi, z daleka od cywilizacji :D. P. już planuje remont, ja na to rysuję kółeczko na czole, bo nie planuję przeprowadzić się tam wcześniej niż na emeryturze :D.  Czeka mnie być może trochę zmian zawodowych, ale to się zobaczy :). No i jakaś paskudna gorączka córci, taka nie do zbicia i nie wiadomo skąd... Eh, życie.

Miało być pięknie, miała być już drabina, a tymczasem zbyt optymistycznie (jak to ja :P) oszacowałam możliwości naszego bagażnika i zabrakło nam może 20 cm :D. Drabina została u siostry w garażu, a my następnym razem musimy wykombinować gdzieś przyczepkę :D. 

Jakiś czas temu wygrałam bon do Westwing od Alicji z bloga Fusion House. Alu, jeszcze raz bardzo gorąco dziękuję za zorganizowanie zabawy :). Dofinansowałam sobie bonem moje zamówienia, które dojechały - wszystkie :). I do tego terminowo :). Co prawda jedna doniczka pęknięta, jedna patera troszkę krzywa, ale co tam :). Zamówiłam głównie ceramikę, jak się trochę ogarnę, to wszystko pokażę :). Na razie na zdjęciach jeden z koszy ze ScandiConcept i chociaż tym się pocieszam czekając na moją drabinę, chlip... ;).

I jeszcze takie przemyślenie, które mnie nurtuje od jakiegoś czasu i spędza sen z powiek :D. Miałam trochę inny pomysł na tego bloga, dużo DIY,  pomysłów jak zrobić coś samemu, a nie tylko: kupiłam to czy tamto :D. Jednak czas mnie pokonuje, niestety. I mam nadzieję poprawić się, jak tylko skończą się te podróże, może jeszcze ktoś będzie tu zaglądał ;).

Pozdrawiam Was cieplutko, życzę dobrej nocy i wysyłam wirtualnego świetlika :). Fruwają nam te małe cuda po ogrodzie, przed chwilką byłam na nie popatrzeć :)).

:)**



SHARE:

11 comments

  1. no ja się stąd na krok nie ruszam :)))))))) co do blogowania, to ja się martwiłam ,skąd ja pomysły na nie wezmę ..myślałam ,że dam radę coś ciekawego napisać może przez dwa miesiące ,a teraz okazuje się ,że życie podsuwa samo tematy :))))) mój Kuba miał kiedyś taką paskudną grypę ..przez siedem dni miał 40 stopni gorączki i nie dawała się zbić ....jedno z gorszych choróbsk jakie mu się przytrafiło !!!!! ja już włosy z głowy rwałam ..mam nadzieję ,że u Was tego cholerstwa nie ma !!!!! i jutro ,najdalej pojutrze zacznie spadać temp..... a kicia przesłodka !!!!!! buziole

    ReplyDelete
  2. No to witamy nowego członka white valley'owego świata :-) Koty są niesamowite. Istne indywidua - nie uświadczysz 2 podobnych egzemplarzy :-) Ach mogłabym tak nawijać o nich bez końca hihi

    ReplyDelete
  3. Oh how cute Monika!
    This kitten is so beautiful...I wish I could capture those moments too!
    Have a great weekend,
    Brigitte

    ReplyDelete
  4. Witaj Moniczko... dobrze, że jesteś... i ja miałam ostatnio niezłą przygodę z kotkiem...widziałam jak ktoś wyrzucił z samochodu i zabrałam do domu...niestety nie została u nas, bo mój W. ma uczulenie na sierść...ale tak mi smutno było jak go oddawałam, bo pieszczoch był straszny( poszedł w dobre ręce ;-)). To była Krysia i bardzo podobna do Twojej Lolci ( miała około 2 miesiące i była cudna... na łapkach miała 3 skarpetki i jedną podkolanówkę). I nawet teraz jak to piszę to mi smutno. bo Krysia skradła moje serce ;-). Niezłe przejścia z drabinką ;-)...a z Twoim bywaniem tutaj ...wiadomo są sprawy ważne i ważniejsze ;-)

    ReplyDelete
  5. Ale słodziak, szkoda że mam uczulenie na kotki :(

    ReplyDelete
  6. Nowy domownik jest przeuroczy, slodziak z niego i juz :)!!!
    Oj z tym czasem to kazdy walczy chyba, ja zaniedbalam bloga tez okropnie, moze po wakacjach to sie zmieni.
    Gratuluje nowego przesiewziecia i zycze powodzenia :)
    usciski

    ReplyDelete
  7. Kotka cudowna, jej zdjęcia też :-) Głośne mruczenie... znam doskonale, 3 z moich 4 kotów mruczą jak napędzane atomem traktory. Co do planów blogowych, wiem jak to jest, w głowie kłębi się tysiąc pomysłów, tylko czasu na zrealizowanie brakuje, ale wiesz, najważniejsze to robić wszystko z pasją, gdy za bardzo się napinamy, zmuszamy, robimy bo tak trzeba, to najfajniejsza sprawa szybko się nudzi. Dlatego wszystko we właściwym czasie. Pozdrawiam serdecznie kavka

    kavkadesign.com

    ReplyDelete
  8. Oj z tym prowadzeniem bloga to i u mnie ciężka sprawa... Czasu zwykle brak. Niekiedy udaje mi się jakoś "rozkręcić" i mam bardziej produktywny czas, ale zwykle nie trwa to dłużej niż miesiąc. Potem znowu w dół.... A ja naprawdę lubię blogować!
    Trzymam kciuki żeby wszystko Ci się ułożyło :)
    Lola jest przesłodka! Ja też jestem kocią mamą i nie wyobrażam sobie domu bez kota ;)
    Pozdrawiam ciepło,
    Ola

    ReplyDelete
  9. a ja trafiłam to po raz pierwszy, jednak jeśli nie masz nic przeciwko zostaję na dłużej:) Kociak słodki. Też z mężem wychowywaliśmy się ze zwierzakami i też długo nie wytrzymaliśmy sami w domu. A jak się czasem zdarzy, że wyjedziemy na wieś i wracamy na chwilę do domu bez kotów to taka pustka zionie, że aż nie można sobie miejsca znaleźć:) pozdrawiam!

    ReplyDelete
  10. myślę, że blog wtedy jest prawdziwy, gdy jest w nim prawdziwe życie :)
    może kiedyś będziesz chciała "podawać nam na tacy" DIY, ale mi się podobają zdjęcia kotów, ogródków i zakupów :)))))
    ważne żebyś się do niczego nie zmuszała, bo nie będziesz chciała zaglądać do nas ;p
    gratuluję domku :))))
    wspaniale robić plany i je realizować, ważne żeby mieć cel w życiu i czasem popatrzeć na motylki :)

    ReplyDelete

© White Valley. All rights reserved.
Blogger Templates by pipdig