Wednesday 30 July 2014

Just a few shades of grey ;)

Tak mnie wzięło, delikatnie :). Ostróżka się ułamała pod ciężarem własnego kwiecia i kropel deszczu.






Miłej środy :).


SHARE:

Tuesday 29 July 2014

Coffee break with AW14 catalogues :)

Hej dziewczyny :). Po pracy robię sobie przerwę na kawkę i katalogi ulubionych marek na nadchodzącą jesień i zimę - wiem, wiem, niektórzy jeszcze przed urlopem a ja o jesieni ;). Ale katalogi są, i do tego jakie piękne :).


via Pinterest



House Doctor
Moments



Bloomigville 
 


Lene Bjerre



 Tine K Home
The Dust Collection


Greengate


Broste Copenhagen



Madam Stoltz



SHARE:

Monday 28 July 2014

FoteLove :)


Hej w piękny słoneczny poniedziałek :). Nie wiem jak Wy, ale ja cały miniony cudny weekend przepracowałam, tzn. przesprzątałam :). Był u nas pan, który poprawiał sufit w korytarzu, przy okazji zaczął ściany, tak że pracy było dość :).

Nie na tyle jednak, żeby nie zrobić krótkiej wycieczki do mojego jak się okazało ulubionego outletu. Wpadło mi coś w oko poprzednim razem, drobna dekoracja i akurat do soboty była wyprzedaż, więc chciałam zobaczyć jak to teraz wygląda. Dobrze, że uprosiłam P. żeby do nich zadzwonił, bo byśmy się spóźnili (zamykali wcześniej).
I jak wpadłam w te dwa wielkie pomieszczenia na terenie wystaw, to przepadłam z kretesem... Widziałam dwie półki "drabiniaste", z których jedna na pewno wylądowałaby u mnie w łazience, gdyby nie to, że już jedną mam (prześladują mnie te drabiny ostatnio ;)), piękne krzesła, szafę - domek do pokoju dziecięcego. O jak bym to wszystko kupiła ;). A obok pięknego ludwika (w zielonej, żarówiastej tapicerce :D) stał sobie fotelik. Fotelik marzenie :). Miałam w planach taki, ale zrezygnowałam z zamówienia.
Nie nastawiałam się więc na żadne wielkie zakupy, bo w końcu w totka nie wygrałam, ale jak zobaczyłam cenę, to zaświeciły mi się oczy :). Potem lampeczka, że nie może być przecież taki fotel w takiej cenie. Poszedł pod lupę, oglądanie z każdej strony, nawet usiadłam i się trochę pokiwałam na nim z nadzieją, że może noga odpadnie, bo to by usprawiedliwiało to cenowe barbarzyństwo, ale nie. Cały i idealny. No może ta zmarszczka przy guziku po prawej stronie...? Chyba nie.  Jeśli ma jakieś wady ukryte, to niech nie wychodzą :).


Usiedliśmy więc, ja na foteliku, P. na ludwiku i zaczęliśmy przeliczać miedziaki. Zabrakło nam jakieś 3 zł :)). Ale od kiedy córcia popsuła mi portfel zawsze coś się na dnie torebki tłucze. Znalazłam, 3,50 - można było poszaleć :D. I tak z mniej więcej w przeliczeniu z 50-cioma groszami w kieszeni i fotelem pojechaliśmy do domu :)).


Fotel stanął w dużym pokoju, chociaż miał to być zakup do sypialni, bo w dużym marzy mi się "Butterfly" i biału marokański puf :). Wygląda cudnie :). Na razie więc spokojnie dekoratorsko, bo pan przyjdzie w przyszły weekend skończyć korytarz, trzeba będzie jeszcze go wymalować, więc zdjęciowo poszaleję później (dywan zwinięty, bo brudzi się przy tym okropnie, haha :)).

Jeszcze tylko powiem Wam, że w poprzednim życiu chyba byłam kotem :). Nie narzekałabym - panowie pracowali w środku, a my troszkę w ogródku. Lolci nie przeszkadza gdzie śpi, najpierw poganiała króliczego tatę, którego przy ładnej pogodzie puszczamy samopas, a potem usnęła nam na stercie suchych liści i gałęzi.
Kotem być, kotem być :).


Miłego, słonecznego poniedziałku :)



SHARE:

Friday 25 July 2014

A new carpet ;)

Po ostatniej "tragedii" z moją drabiną ten dywan był bardzo pozytywnym akcentem ;). Wychowałam się w domu, gdzie na całej podłodze mieliśmy płytki. Wychowałam się to za dużo powiedziane, bo pamiętam jak rodzice je wybierali - z resztą to ja właśnie przekonałam do nich mamę. Są bardzo jasne, szare, z ładnym graficznym wzorem. I wciąż nie mogę się przyzwyczaić do naszej podłogi, jest dla mnie po prostu za ciemna. 
Niedawno pomyślałam, że fajnie byłoby coś na nią położyć, żeby ją jakoś rozweselić, ale nic mi nie wpadło w oko. Gdzieś w sieci zobaczyłam zdjęcie i przepadłam - bardzo chciałam mieć podobny dywan. Szukałam więc wymyślając jakieś słowa kluczowe aż gdzieś na angielskiej stronie znalazłam ich nazwę a później google zaprowadziło mnie do Arte. Niestety cena za większy w tej chwili była za wysoka, a mały był za mały :). Pomyślałam więc, że poczekam i kupię później, i tak były na zamówienie i trzeba było czekać kilka tygodni.
I dwa dni po tym, jak trafiłam na niego w polskim sklepie znalazłam tej dywan w jakiejś kampanii WW. Duży w cenie małego :). Naprawdę nie mogłam uwierzyć, zaglądałam na Arte i WW porównując, czy to faktycznie ten :) Niestety był zarezerwowany i nie liczyłam na to, że ktoś zrezygnuje. A jednak :). I jest mój, a co najlepsze - jest idealny :))). Ogromnie się cieszę, dużo jaśniej zrobiło się w naszym saloniku :).

Od razu widać kogo to ulubiona "miejscówka" - moja córcia i koty już się wprowadziły ;). Malutka przesiaduje na nim cały czas, Maćko zazwyczaj wystawia łapki spod sofy a Lola śpi pod stolikiem :). Niech śpi, póki jeszcze mała i się mieści ;).


Jakiś czas temu zauważyłam, że nazbierało mi się w domu różnych rzeczy, które kupywałam pod wpływem, ekhm, dłuższego zastanowienia i żeby coś do siebie pasowało, to muszę często zmieniać dodatki. Wracam więc do korzeni, czyli neutralna, biała baza plus surowce naturalne ;), głównie  drewno, liście palmowe itp. Dywan pasuje idealnie :).
Mała rewolucja nie ominęła kuchni, dzisiaj wzięłam wielkie pudło i wyniosłam na strych trochę skorup. Niektóre kubki nie były używane, kupiłam, bo pasowały do czegoś innego, albo natknęłam się akurat na Cath Kidston, a mięta była taka modna w ubiegłym sezonie ;). Dużo miejsca zrobiłam na nowe, szare ;).

Jeśli kogoś interesują losy drabiny ;), to WW bez problemu uznał reklamację. Niestety nie mogłam wymienić półki, ale dostałam zwrot części wartości, na pewno wykorzystam do kupna wosku i czegoś jeszcze, żeby załatać dziury :).

Pozdrawiam Was serdecznie i życzę dobrej nocy i cudownego weekendu :) <3.


SHARE:

Wednesday 9 July 2014

Flower-power :)

Dzisiaj będzie post kwiatowy :). Zastanawiałam się, czy w ogóle wrzucać tutaj taki, bo w końcu kwiatów w naturze o tej porze roku dość a i wirtualnie nie brakuje :). Ale to jedna z moich miłości, więc podzielę się nią :).

Zacznę od końca, to znaczy od ostatniego nabytku - ostróżka wielkokwiatowa. Nie wiem skąd ta nazwa, bo kwiatuszki w przeciwieństwie do swoich sióstr ma pojedyncze i nie prezentują się tak okazale. Ale rosną na delikatnych łodyżkach i wyglądają przepięknie :).
Jedną posadziłam na rabacie, druga towarzyszy mi w doniczce.



I jak już przy nich jesteśmy, to ostróżka jednoroczna i bylina. Największa różnica w liściach, te jednoroczne mają je delikatne jak koperek.  

Te są wyhodowane z własnej rozsady, wysiałam je pod koniec marca. 




Byliny rosną wysokie, mają duże kwiatostany i przez to łatwo się łamią, wystarczy deszcz i wiatr i może być po roślince. Te tutaj już prawie przekwitły. Po lewej stronie widać nasionka, które zostawiłam, żeby wyhodować sobie sadzonki na przyszły rok. Trochę się zagapiłam i nie zrobiłam im zdjęć, a były naprawdę piękne :).
Różnica między nimi jest jeszcze taka, że byliny kwitną głównie na niebiesko, natomiast jednoroczne mam białe, różowe, fioletowe i błękitne :).

.

Pociągnę ten błękit trochę ;).
Nie przepadam za typowo marynistycznymi akcentami, ale niebieski to bardzo "letni" kolor, świeży i wprowadza fajny, relaksujący nastrój, dlatego nie zabrakło go u mnie :).



Lobelie też z własnej hodowli, poza jedną czupryną, którą mam ze sklepu (tutaj niezbyt dobrze widoczna w tle). Urocze kwiatuszki, w przyszłym roku posieję jeszcze białą :).


Też macie bzika na punkcie koszyka? ;) Ja mam... I na punkcie ceramiki również :D. Kosze mam w mieszkaniu wszędzie, na drobiazgi, pranie, zabawki córci, koce, poduchy, i na gazety :).


Lawendę kochamy nie tylko my :). Na zdjęciu nie widać, ale to jest już prawie wielki krzak, pięknie nam się rozrosła w tym roku. A właściwie P., bo to jego roślinka :)).



Tu też moje lobelie :).


Bakopa - pięknie rośnie, świetna jako wypełniacz do doniczek, chociaż ja posadziłam ją osobno i nie spodziewałam się, że tak się rozrośnie :). Mam niebieską, białą i różową.


I tak od błękitu, do fioletu :).

Uwielbiam białe kwiaty w szarych, wiklinowych pojemnikach. Mamy prawie pod domem ogrodnika, od którego w ubiegłym roku kupiłam piękne pelargonie (przezimowały w domu), a w tym roku te białe petunie - są naprawdę pięknie wyprowadzone, niskie, zwarte - takie właśnie kwiaty lubię :).



Kosaćce holenderskie, pięknie wyrosły, cudowne kolory :). Cebulki dostałam od P. wiosną, zarzucił mnie nimi tak, że biegałam po ogrodzie szukając dla nich miejsca :).


Lwie paszcze przezimowały i wyrosły nie z nasionek, ale z łodyg, które zostały po zimie. 



Gazania :)



I moja ulubiona rabatka, na której zaczyna już się robić bardzo ciasno, musimy koniecznie przygotować drugą, tym bardziej, że wczoraj kupiłam 3 malwy :D.
Będzie pięknie, jak te kwiaty z tyłu będą kwitnąć. Lewkonie, kosmosy i cynie, niektóre mają już pączki :).


To jest odmiana bluszczu, Hedera Erecta.


Żurawki, których główną ozdrobą są liście. Mam tylko dwa kolory - ten bordowy i piękny, jasny zielony. Bardzo podobają mi się jeszcze pomarańczowe.

 

Lilia złotogłów, wygląda jak z zaczarowanego ogrodu :)


I nie mogło zabraknąć królowej :).



Bardzo się cieszę, kiedy mogę sobie zrobić bukiet z kwiatów z własnego ogrodu :).


I jeszcze nasi mali mieszkańcy, którzy obawiam się opanują nasze tereny zielone :D.

Drevny kocour Lola :).


Kuku! :)


Uwielbiam <3
To jest brat Loli, którego P. zgubił :). Zostawił go na ogrodzie i kot zniknął. Znalazł się po kilku dniach u sąsiadów za płotem, tzn. za rzeką, która płynie obok ogrodu. Sąsiadom tak spodobał się kociak w domu, że teraz  kupili sobie rudego :).


Po takich szaleństwach też bym spała ;).



Ja jestem znowu poza domem, z córcią u moich rodziców, w poniedziałek wracamy. Jedną z wielu pozytywnych rzeczy tego wyjazdu było to, że P. wracał wyjątkowo na pusto, mógł złożyć fotel i zabrał do domu moją drabinę do łazienki, jupi! :)))

Uff.. To dopiero post :). Mam nadzieję, że nie zanudziłam :). Miłego dzionka :).
SHARE:
© White Valley. All rights reserved.
Blogger Templates by pipdig